Każdy punkt jest cenny. Wisłoka Dębica - Karpaty Krosno
Dzisiaj rozegrana została ostatnia kolejka rundy jesiennej trzeciej ligi grupy czwartej. Wisłoka Dębica w roli gospodarza zmierzyła się z ostatnim zespołem w tabeli Karpaty Krosno. Ekipa prowadzona przez Bartosza Zołotara w obecnym sezonie po szesnastu meczach zdobyła siedemnaście punktów i uplasowała się na miejscu czternastym. Strzeliła szesnaście goli i straciła dwadzieścia sześć, przy czym tylko cztery razy udało jej się odnieść zwycięstwo. Jeśli nic nie zmieni się po przerwie zimowej to kibice biało-zielonych do końca sezonu nie będą spać spokojnie w obawie przed spadkiem.
Tymczasem rywal Wisłoki, Karpaty Krosno jest ostatnią drużyną w tabeli. Drużyna pod wodzą Dariusza Liana a obecnie Kamila Witkowskiego, może pochwalić się najmniejszą ilością zdobytych bramek i najmniejszą ilością zdobytych punktów. Jednak najbardziej wstydliwą i zarazem powodem obecnej pozycji w lidze jest statystyka czerwonych kartek. Na swoim koncie biało niebiescy mają ich aż dziewięć. Trener, który w minionym sezonie uratował KS Wiązownice przed spadkiem, jest zdecydowanie najmocniejszą stroną ekipy z Krosna.
Mecz odbył się o godzinie 13:00 na remontowanym stadionie Wisłoki Dębicy. Głównym arbitrem był Albert Bińkowski z Skarżysko Kamienna. Sektor gości z uwagi na przebudowę został wyłączony z użytku. Jednakże nie było to przeszkodą dla kibiców z Krosna, którzy zjawili się na "boisku" w liczbie około czterdziestu osób.
Pierwszą połowę rozpoczęła drużyna gości i już w trzeciej minucie miała okazję do objęcia prowadzenia. Bartłomiej Olszewski zagrał długim podaniem do Jaba Pchakadze, ten zbiegając z lewej strony boiska do środka pola oddał strzał na bramkę. Kibiców biało-zielonych uspokoił pewną interwencją Filip Kramarz. Zaledwie dziesięć minut po rozpoczęcia meczu, piłkarze z Krosna przeprowadzili akcję bramkową. Aleksander Gazda z odległości trzydziestu pięciu metrów dośrodkował w pole karne i nieupilnowany przez Michała Bogacza, kapitan biało-niebieskich Michał Stasz skierował piłkę głową do siatki. Wisłoka Dębica do wyrównania doprowadziła w dwudziestej piątej minucie. Z zrzutu rożnego Krzysztof Żmuda posłał piłkę w okolice czwartego metra i precyzyjnym uderzeniem głową popisał się Łukasz Siedlik. Oba zespoły miały jeszcze okazję wyjść na prowadzenie w końcówce pierwszej połowy. Najpierw po pięknym zagraniu Jakuba Smolenia nie wykorzystuje stu procentowej sytuacji Krzysztof Żmuda. Z kolei już w 45 minucie po strzale Francka Djoulou, wynik dla gospodarzy ratuje bramkarz popisując się kapitalną obroną na przedpolu.
Druga część spotkania niestety nie przyniosła nam wielu emocji. Piłkarze rzadko kiedy dochodzili do sytuacji strzeleckich i mieli ogromny kłopot w odegraniu piłki do napastników. Brak pomysłu na grę i stworzeniu okazji bramkowych było widać w obu zespołach. Goście od samego początku meczu bronili się na swojej połowie i skutecznie blokowali próby ataków Wisłoki Dębicy. Liczne zmiany przeprowadzone przez trenerów nie przyniosły poprawy wyniku i stylu gry. Można więc śmiało uznać że podział punktów to sprawiedliwy werdykt, a obecne miejsca w tabeli są dobrym odzwierciedleniem jakości jaką prezentują na boisku.
Jeśli miałbym typować zawodnika do boiskowego splendoru to postawiłbym na Jakuba Smolenia (gracz Wisłoki Dębica). Dużo dryblingów, gra na obu skrzydłach, szybkość i chęć do gry. Warto na niego zwrócić uwagę, gdyż chłopak ma dopiero dwadzieścia lat.
Komentarze
Prześlij komentarz